sobota, 19 grudnia 2009

Moja produkcja zakwasu

Najpierw był zakwas. Później zakalec. W końcu poszła baba po rozum. Zajrzala w różne web'y. Poznała przyczyny zgonu ciasta. Zrozumiała świat fermentacji mlekowej. Odtąd rozpoczyna się harmonia. Symbioza z uroczą bakterią kwasu mlekowego.

Mój sposób na wyhodowanie zakwasu:
-> szklane naczynie - cel: wzrokowa kontrola produkcji
-> 50 g mąki pszennej lub żytniej razowej
-> 50 ml ciepłej wody
-> ciepłe pomieszczenie - moja hodowla w ciągu dnia mieszkała w kuchni, nocą leżakowała w sypialni przy kaloryferze
...za oknem -13st.C, śnieg wali cienką warstwą od wschodu...

następnego dnia mniej wiecej o tej samej porze:
-> 100 g mąki j/w
-> 100 ml ciepłej wody
-> ciepłe pomieszczenie j/w
... za oknem -16st.C, w kwestii śniegu b/z... w hodowli przez ścianki naczynia widać nieśmiałe bąbelki...

trzeciego dnia w podobnej porze:
-> 200 g mąki j/w
-> 200 ml ciepłej wody
-> ciepłe pomieszczenie j/w
... za oknem -10st.C, śnieg się wyprószył, wschodni wiatr dokucza... hodowla dostojnie bąbelkuje...

Od szamańskie praktyki

Czwartego dnia zakwas gotowy do pieczenia. Jest go sporo. Część zasypia w lodówce i czeka pory karmienia. Z reszty upiekę chleb i... naleśniki!

Od szamańskie praktyki

O wiele łatwiej wyhodować zakwas upalnym latem. Bakterie uwielbiają ciepełko. Mnoża się chętniej i szybciej. No i nie ma z nimi tyle zachodu... czyli szukania ciepłego miejsca.

Namaste!

2 komentarze:

smakowało?