czwartek, 29 kwietnia 2010

Chleb joginki

Trzeba mieć:

-> żytniego zakwasu pół miski, na oko: 300g
-> żytniej żurkowej pół kilo
-> ciepłej wody [z łódzkiej głębinówki, czyli z kranu] z płaską łyżką soli i łyżeczką syropu trzcinowego, albo inną melasą - tyle, żeby dało się wszystko wymieszać łyżką
-> łyżka ziaren czarnuszki [oczywiście na foto jej nie widać, bo o niej zwyczajnie zapomniałam]

Robocizna:

-> odstawiam do komórki - 15st.C, idę na 1,5 godz jogi - w sumie nie ma mnie 4 godz

-> wracam: wywalam do foremki nakremowanej masłem i obsypanej pszennymi otrębami

-> czytam jakieś pierdoły w necie, aż ciasto urośnie ponad 1/3 tego, co wrzuciłam

-> piec ustawiłam na 250 C, ale po włożeniu formy zmniejszyłam do 180 C

Od szamańskie praktyki
-> niech się grzeje i utrwala

-> po 1,5 godz wyjmuje z foremki, wkładam z powrotem do pieca z uchylonymi drzwiami i idę spać...

-> rano: kroje i robię kanapki :)

Od szamańskie praktyki
delektuje oko struktura ciasta...
Posted by Picasa

2 komentarze:

smakowało?